wtorek, 12 marca 2013

How to make a Grumpy Cat

Dziś przekażę Wam przepis, choć nie kulinarny.

Każdy z Was zna uroczą, zadowoloną z życia kotkę z memów internetowych. Kicia nie będzie rozmnażana, więc jeśli chcecie mieć podobnego przystojniaka, musicie zrobić go sami.
A potrzebujecie do tego dosłownie parę składników.

1. take some stalks / weźże badyle


2. take a kitty / weźże sierściucha


3. mix 'em up / zabełtaj


4. enjoy! / raduj się wielce! Albowiem...


NIE.

wtorek, 5 marca 2013

Zmulona trzydziestka

Natchniona notką kolegi o 40-letnich kawalerach singlach zaczęłam się zastanawiać nad własną marną egzystencją. Gdzie w świecie zwierząt można znaleźć 30-letnią starą pannę singielkę?

Pewnie wszyscy pomyśleliście o modliszce. Nieee... taka ma za dobrze, zawsze znajdzie się jakiś człowieczek, który urządzi jej ciepły szklany domek pełen roślin z przestrzenią do swobodnego linienia i będzie podstawiał pod nos świeżych samców do odgryzienia tego i owego... W rzeczywistości jest luksusową utrzymanką i zadowala się byle świerszczykami.

Może kocica? - proponujecie. Grumpy Cat jest kocicą, ale to jeszcze szalona nastolatka. Wprawdzie to szaleństwo w typie Nietzschego, lecz on też MIAU wiele do powiedzenia o kobietach, np.

"Nie dojrzała jeszcze kobieta do przyjaźni. 
Kotem jest jeszcze kobieta i ptakiem. 
Lub w najlepszym razie krową."

Hmm... Nie, dziękuję. Ptaki zostawmy mężczyznom, a krowy... krowy są miłe.

Mam inną propozycję, z którą mogę się utożsamiać po przeżyciu 3 dekad:
Periophthalmus barbarus. Poskoczek mułowy.
Ryba z rodziny babkowatych, rzędu okoniokształtnych (o, babko! o, koniu! o, smukła klaczy!).

Jest bardziej podobna do płaza niż do ryby - niby panna, a jednak stara.
Porusza się po wodach słodkich, jest ciekawska i inteligentna. 
Nie rozmnaża się w niewoli, preferując spacerowanie po korzeniach zamiast ich zapuszczania.
Potrafi podskakiwać i nieznacznie zmieniać barwy ciała. Może to jej urok, może to Maybelline.
Posiada silne płetwy piersiowe, wytrenowane od wymierzania absztyfikantom ciosów w policzek.
Jest drapieżna, ale może żywić się mrożonkami, przy czym preferuje duże kubełki czekoladowych lodów.

Ważnym faktem z życia poskoczka jest, że potrzebuje piaszczystego podłoża, ponieważ lubi sobie pozamulać. Czasem pozwala ludziom myśleć, że są mądrzejsi, ale dzięki umieszczeniu oczu na szczycie głowy zawsze patrzy na nich z góry.

Na koniec jeden z moich ulubionych tekstów Gorana Bregovica:

The man thinks
The horse thinks
The sheep thinks
The cow thinks
The dog thinks
The fish doesn't think
The fish is mute, expressionless
The fish doesn't think because the fish knows everything

Ex-dwudziestko, ciesz się! Po zmianie kodu stałaś się taką oto piękną syreną:



poniedziałek, 4 marca 2013

Orly Le Chateau + Go Deeper

Nie mam ostatnio na nic czasu, bo prawie że przeprowadziłam się do pracy, więc zaniedbuję i bury, i góry, i pazury. Na pierwsze szukam małego i mruczącego sposobu, drugie musi poczekać, aż jakaś ekipa zaszczyci mnie swoim towarzystwem, a trzecie to kwestia odpowiednio użytej farby. Przejdźmy do najłatwiejszego rozwiązania.

Przez 2 tygodnie praktycznie bez śladu zużycia nosiłam kombinację Orly: bazę Bonder + bardzo ciemną zieleń 40050 Le Chateau z kolekcji Holiday Soiree otrzymaną od Agibil + topper 40477 Go Deeper z bajecznej kolekcji Flash Glam FX (chcę-je-wszystkie!), każdy ze składników pazurowej zupy jest dostępny do kupna na stronie dystrybutora.

Po 2 warstwy każdego z lakierów, światło dzienne, bez flesza, bure tło

Baza Bonder wspaniale utrzymuje lakier na płytce. Jedno z wklejonych w notce zdjęć zostało zrobione po 2 tygodniach od pomalowania paznokci, zgadnijcie które? Mimo ciemnego podkładu paznokieć ani skórki nie odbarwiły się. Płyn jest tak wydajny, że buteleczka 18 ml starczy mi na nieskończoność. Gorąco polecam zainwestowanie niemałych pieniędzy w ten produkt.

W świetle dziennym, bez lampy

Le Chateau może być stosowany jako jednowarstwowiec, odpowiednio nałożony daje nasycony, butelkowy odcień. Nie umiem malować ładnie paznokci, więc nałożyłam dwie warstwy wyglądające prawie jak czerń.

Z lampą błyskową, w sztucznym świetle, na drapaku

Go Deeper składa się z zanurzonych w niekryjącej, morskiej bazie drobinek o różnej wielkości. Znajdziemy tu mały brokat i średnie oraz duże sześciokąty mieniące się na szmaragdowo, niebiesko, a nawet pomarańczowo. Elementy nakładają się równą warstwą z niesamowitą łatwością, nie trzeba po nie nurkować, a powierzchnia jest zadziwiająco gładka. Do zdjęć nie użyłam topa. Pominę milczeniem zmywanie całości.

Światło dzienne, bez lampy

Połączenie tych lakierów wygląda pięknie zarówno w świetle, jak i w cieniu i bardzo mnie relaksowało w pracy, pozwalając na chwilę oderwać zmęczony wzrok od komputera. Nawet Bury wyszedł je obejrzeć, wystawiając swe długaśne wąsy. Cóż, nie ma czasu ich ogolić, bo zawzięcie topi otrzymane na Dzień Kota myszki...