Bury dostąpił zaszczytu opiekowania się młodszą siostrą. Do jego obowiązków należy czyszczenie nietoperzowych uszu oraz inicjowanie porannych gonitw.
Koty bardzo szybko się zaakceptowały. Kocur stracił dużo ze swojej kocięcości, wcielając się w rolę starszego brata. Nie jest już tym głupiutkim stworzeniem, które turla się po dywanie czy topi futrzane myszki w misce z wodą. Zaczepianie małej tak go wyczerpuje, że nie ma energii na mizianki i zabawy ze mną. Mała non stop zajmuje JEGO miejscówkę na moich kolanach, rozrzuca JEGO zabawki po mieszkaniu, atakuje kartonowe królestwo i zgubiła jego ulubioną myszkę z Grzankowa!
Zauważyłam, że przeszkadza mu jej mysi zapach, a ona się buntuje, gdy kocim języczkiem przekracza granice, na które może sobie pozwolić młoda dama. Jej kuwetowy rytuał polega na wykopaniu dołka do samego dna kuwety, załatwieniu się, wejściu tylnymi łapami do kałuży, zasypaniu żwirkiem głowy przednimi łapami, wyskoczeniu jak z procy i popędzeniu do pokoju. W przeciwieństwie do niej Bury zawsze dokładnie się myje po skorzystaniu
z kuwety i dba o to, by na łapkach nie było żadnych drobinek. Nawet
wtedy, gdy ktoś go gryzie za ogon...
Z racji tego nazwijmy ją roboczo
Brudną, zresztą z umaszczeniem typu niebieski point wygląda, jakby właśnie wróciła z wycieczki po bardzo zakurzonym strychu.
Bury spędził pierwsze miesiące życia ze swoim rodzeństwem w domach tymczasowych, ale mieszkaliśmy tylko we dwoje. Był kotem drobnym i uległym, z objawami choroby sierocej. Od pewnego czasu wykazywał objawy lęku separacyjnego, więc postanowiłam sprawić mu towarzystwo.
Jestem zwolennikiem poglądu "nie kupuj - adoptuj, a jak kupujesz, to z głową". Zdecydowałam się na zakup rasowego kociaka, ponieważ do tej pory Bury przypłacał
zdrowiem towarzystwo innych futer w mojej kawalerce. Zależało mi na zdrowym maluchu całkowicie zsocjalizowanym z ludźmi i kotami, cierpliwie znoszącym zabiegi pielęgnacyjne, odróżniającym kuwetę od pralki i drapak od firanek. Wybrałam rasę devon rex ze względu na jej wesołe przysposobienie pozbawione agresji, szybkie uczenie się, małe gabaryty i krótkie futro.
Kicia wychowywała się w hodowli, w której dostała dopasowane do braciszka imię po znanym alkoholu. Już pierwszego dnia królewna zachowywała się jak u siebie, a ludzi traktowała zgodnie z ich przeznaczeniem. Jest strasznym pieszczoszkiem. Mruczy głośno, gdy tylko się na nią spojrzy, chętnie daje się nosić na rękach i gdy nie widzi człowieka, stanowczo wyraża niezadowolenie. Jej futerko jest ślicznie pofalowane i pluszowe w dotyku, a błękit oczu wzbudza zachwyt. Jak na devona przystało, nie opuszcza człowieka na krok i zawsze chce być blisko, najlepiej pod kołderką.
Z braku laku zamiast człowieka może użyć do poprzytulania innego kota, a tak się składa, że dysponuję jednym...