Brudna napędziła mi wczoraj stracha. Zakładałam fanpage o roli burych kotów we Wszechświecie, gdy przybiegła do mnie zadowolona i z głośnym mlaśnięciem niczym makaron wsunęła spory kawał sznurówki z metalową końcówką.
Staram się kotyfikować mieszkanie, nie trzymam na wierzchu przedmiotów mogących zaszkodzić kotom (m.in. gumek, nici dentystycznych), ale w przypadku kilku wolno stojących butów moją jedyną obawą było, że zostaną zniszczone - nie że zniszczą mi kota.
Spędziłam noc na czytaniu historii jak z horroru. Mnóstwo kotów zginęło po zjedzeniu włóczki w trakcie zabawy babcinym motkiem albo nitek odprutych z ulubionych bluzek zwariowanych kociar, dodatkowo parę dni wcześniej kotka koleżanki zjadła kilka rzemyków i nie do końca się ich pozbyła. Nie raz znajdowałam w kuwecie glazurowane ogony futrzanych myszek, ale moja wyobraźnia nie była w stanie ogarnąć przedmiotu długiego i grubego jak sznurówka firmy Karrimor w tak małych jelitkach marki devon rex.
Kicia zachowywała się jak zwykle, czyli skakała prawie po suficie i policzkowała Burego. Cieszyła się z dostania takich smakowitości jak pasta odkłaczająca. Nie wiedziałam, jak się zachować, a źródła internetowe przeczyły sobie - jedni zalecali przeczyszczenie kota, inni zostawienie go w spokoju, a całkiem spora rzesza natychmiastową operację. Wszyscy byli zgodni, że wystającej z mniej chwalebnej części kota nici nie należy wyciągać i że najlepiej udać się do weterynarza na prześwietlenie. Postanowiłam poczekać do następnego dnia, zresztą już nadchodził świt. Dziś Brudna nie sygnalizuje żadnych problemów, skacze po suficie i policzkuje Burego, a sznurek wydostał się na światło dzienne lekko wspomożonymi siłami natury.
Udało mi się uzyskać informację, że w przypadku połknięcia niebezpiecznego obiektu najskuteczniejsze jest rozcięcie żołądka. Nie każdy przedmiot znudzi się i wyjdzie sam, kocie jelita są pokręcone jak ich właściciele. Nie można lekceważyć zauważalnego osłabienia kota, na etapie apatii często jest już za późno. Pamiętajcie o tym w trakcie wiosennych porządków.
A teraz przyznajcie się, kto jeszcze trzyma buty na wierzchu?
Ja... A najbardziej obawiam się mokrej niespodzianki, nie wpadłabym na wcinanie sznurówek...
OdpowiedzUsuńZawsze przerażały mnie opowieści o mokrych niespodziankach w butach, więc trzymam ich jak najmniej na wierzchu, tylko te bieżąco użytkowane.
UsuńŻarłoczna z niej bestyjka. Ale dobrze, że się nie pochorowała.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam dorysować w Paint sznurówkę, ale wyglądała jak papieros...
UsuńDudek ma obsesje na punkcie ładowarek do telefonów. Na sumieniu ma już 10 [sic!]. Ale sznurówek to nie widziałam by ruszał. Za to kiedy bywał w szafie to zostawiał tam "prezenty" ;)
OdpowiedzUsuńJaki miły kotek, podarunki w szafie zostawiał niczym pachnące torebeczki :)
UsuńMoje nie ruszają kabli, choć czuję się zobowiązana dodać - JESZCZE.
Robię w garderobie ku ozdobie.
UsuńNie lubię dzisiaj matki, nasikam jej do czapki.
Kable to była miłość od pierwszego wejrzenia.
Ja! :D Ale o dziwo nigdy nie zostały nadszarpnięte ani choćby lekko nadgryzione ani przez mojego kota, ani przez psa. Czyżby... śmierdziały? Pozdrawiam serdecznie Ciebie i kocią ekipę :)
OdpowiedzUsuńMoje też nie były, zaczęło się jakoś tydzień temu. A najlepsze do ciamkania są buty trekkingowe!
UsuńOch te nasze koteczki. Nie wiadomo, co im wpadnie do głowy, a raczej do mordeczki. Znam ten strach podczas czytania sryliona rad w internecie. Niby wiem, żeby się nie przejmować, ale gdzieś na ramieniu siedzi machający nóżkami mały diabełek podświadomości, który krasi spokój szczyptą strachu i zasiewa ziarno niepewności.
OdpowiedzUsuńDobrze, że sznurówka wydostała się na światło dzienne i Brudna cała i zdrowa.
U nas kiedyś była akcja wyciągania sznurka od wędki. I to w ostatniej chwili. Musieliśmy biegać po mieszkaniu za kotem, bo Dziubul jak coś złapie w paszczę to ucieka. Jak ów sznurek oddzielił się od wędki? Nie wiadomo.
Czytając Twój wpis padłam przy "glazurowanych mysich ogonach". ;-)
Błagam zrób kiedyś zdjęcie, jak Brudna daje plaskacza Buremu.
Internet to zło. Szerzy błędną wiedzę i umożliwia publikację kompromitujących zdjęć - Bury prosił, by już więcej tego nie robić ;)
Usuńpoważna sprawa, ale bardzo humorystycznie opisana :) Znam historię, gdy pies połknął żeberko z obiadu, długosci jego kości udowej mniej więcej (przynajmniej tak to wyglądało na zdjęciu), więc właściciele kotów nie są pokrzywdzeni bardziej od psiarzy ;)
OdpowiedzUsuńPsy potrafią zjeść schody. Koty mają więcej godności.
UsuńMi się raz przydarzyło, że kociaki tak zdrapały drapak (tą miękką część) że zaczęły jeść te nitki. Ale to zauważyłam na szczęście i musieliśmy kupić cały nowy. Nic kotkom nie było:) Te nitki, które już miały w pyszczku to zdążyłam wyjąć. Bo to była ekspresowa akcja:D Pozdrawiam Was serdecznie:) Buziaki i tulaski przesyłamy;*
OdpowiedzUsuńaaa genialna mina! świetne foto
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko dobrze się skończyło, widać po uśmiechniętej minie sprawczyni całego zamieszania :) Ale racja, że ze sznurkami w przypadku kotów trzeba uważać - ja raz najadłam się strachu jak Andrzej pochłonął nitki z mojego szalika, też wtedy naczytałam się różnych strasznych historii, na szczęście wszystko zakończyło się tak jak trzeba :)
OdpowiedzUsuńMamy mnóstwo butów na wierzchu O.o
OdpowiedzUsuńAle Misianka woli ich wypełnienie, czyli nasze stopy ;)
Swoją drogą, jakby mi kot zeżarł kawałek sznurka to bym się jakoś szczególnie nie przejęła... dobrze zawczasu wiedzieć, że może to być niebezpieczne.
Z kotami tak to już jest, że zawsze coś sobie znajdą. U nas Dyziek jest sznurkożerny i trzeba uważać, a buty chowamy, bo Witek lubi zrobić sik do buta ;)
OdpowiedzUsuńCzyli masz 2 zagrożenia na raz...
UsuńNiesamowity kot! Naprawdę uroda niezwykła.
OdpowiedzUsuńCo do różnych przedmiotów - przypuszczam, że znalezienie takowych nie stanowi dla kotowatych żadnego problemu, nieważne jakie starania włożymy w to, aby zabezpieczyć mieszkanie.
Buty leżą u nas na zewnątrz, sznurówki nie są maltretowane, wyraźnie przestały być atrakcją będąc ciągle dostępne. :)
Pozdrawiam i czekam na kolejne posty,
jak-pies-z-kotami.blogspot.com
Właśnie, zawsze sobie coś znajdą...
Usuńśliczna kicia. Zupełnie inna od mojej devonki choć umaszczenie to samo. Buty trzymam na wierzchu ale nici i nitki staram się chować. Jak dotąd przyłapałam ja na podgryzaniu gąbki z kanapy...na szczęście nie zjadała:) Śliczna ma szyje Twoja kicia - bo moja jak na razie to łysolek:/ Czy Brudna ma plamy od żwirku ? Calka przy drewnianym szybko się brudziła...po zmianie na bentonit mniej ale problem wciąż jest:/
OdpowiedzUsuńBrudna była od urodzenia taka opierzona, nie przechodziła etapu łysienia. Nie brudzi się od żwirku, używamy Cat's Best. Jej blogowa nazwa wynika z tego, że rzadziej się myje niż Bury, z kuwety wybiega z dzikim okrzykiem jak sprężyna i zostawia potem stempelki, bo gardzi myciem ;)
Usuńu mnie buty na wierzchu. na szczęście nie gryzione, sznurówek mało, a kot co najwyżej je wącha :P
OdpowiedzUsuńCo jest nie tak z tymi kotami. .. psy nie sa lepsze, goldenow ostatnio zjadł mi szminke z biurka. Dobrze ze jemu się oderwało za to od właściciela a nie mi.
OdpowiedzUsuńhehehe kotki są ekstra ;) Zresztą jak to zwierzęta, czasem mają straszne pomysły :P
OdpowiedzUsuńDołączam do obserwujących Twojego bloga i zapraszam również do obserwacji mojego :)
www.gajanaslife.blogspot.com ;)
No !!! Mój kot w grudniu własnie miał operacje po zjedzeniu OBCEGO przedmiotu. Opisałam w poscie na moim blogu. Duzo stresu, bulu koteczka, nerwów Pańci i duuuuuzo kasy zostawionej u weta.
OdpowiedzUsuńPamiętam tę akcję, dla opiekuna kota to bardzo pouczające - szkoda, że inni nie uczą się na naszych błędach.
UsuńZ tego co widziałam w kuwecie, Mała ostatnio zjadła ogon myszy, bo wygrzebała skądś starą, zagubioną mysz, której nie zdążyłam uciąć ogonka.